Czyli bardzo zaległy, bo majowy, wypad do Włoch. A do kilku rzeczy Włosi mają talent. Na przykład do jedzenia. I do budowania małych, uroczych miasteczek, pełnych rowerów, kawiarenek i wesołych ludzi. No i Fiord. Wyszedł im rewelacyjnie.
Wyjeżdżając z Petry zatrzymałyśmy się na chwilę na tarasie widokowym. Kółeczkiem zaznaczyłam (chyba bardziej mniej, niż więcej ;-)) wejście do wąwozu, którym wchodzi się do miasta.