26 i 27 lutego; Colombo.
Było szybko i bez większego pomysłu. Najwięcej frajdy sprawiła mi poranna wycieczka do slumsiku tuż obok hotelu. To tam po raz pierwszy zobaczyłam jak fantastyczni ludzie żyją w tym kraju.
Meczet. Te zielone chorągiewki, to element kampanii wyborczej. Byliśmy tam na 2,5 tygodnia przed wyborami, bodajże do parlamentu. Zamiast miliona plakatów mają tam coś fajniejszego - kolorowe zawieszki. Każda partia ma swój kolor.
Świątynia.I slumsik. Aby do niego pójść, zerwałam się rano pierwsza i jeszcze przed śniadaniem wyciągnęłam kolegę na spacer. Jedno z bardziej sympatycznych miejsc, które widziałam. Poza tym pierwsze w świecie, gdzie pośród ubogich domów, resztki jedzenia na ziemi, to były kraby. ;)
A krowa, wiadomo - wolno jej dużo.
Uśmiech. Dużo, zawsze i wszędzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz