TSM trip, czyli Tajlandia, Singapur, Malezja (ino nie w tej kolejności jechaliśmy, ale TMS brzmi dziwnie z jakiegoś powodu ;)). Zaległe zdjęcia z października 2011. 18 dni w pięknym klimacie, z genialnym jedzeniem i w najlepszym towarzystwie ever.
Prom na Koh Samui, wyspę na której spędziliśmy pierwsze kilka dni.
Azjatyckie podejście do tematu instalacji. ;)
Tłumy turystów na plażach... Cudownie było.
Angthong Park.
Piasek był jak mąka...
Angthong Park. Słone jezioro.
Widoki były warte ryzykowania życiem...
Takie miejsca istnieją i są zwyczajnym krajobrazem dla niektórych.
Wracając z parku na Koh Samui ścigała nas burza.
Koh Samui. Poranny spacer.
W drodze na śniadanie...
Nadal idziemy na śniadanie ;)
W drodze na prom powrotny na kontynent.
Takie małe coś nas wypychało z portu.
I znowu burza na horyzoncie.
Surat Thani. Mała miejscowość z dworcem kolejowym. I oczywiście jedzeniem.
Worek tego czegoś kosztował Meg 50gr. Było to smażone na głębokim tłuszczu lekkie ciasto. Co to, nie wiemy. Ale pyszne było oczywiście. ;)
Takie coś... Nie wiem co.
W parku na drzewach wisiały świetlówki i dary dla mnichów. Które na początku braliśmy za dary dla powodzian (północ kraju byłą wtedy zalana).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz